Po drodze z wakacji postanowiliśmy odwiedzić Arvillka dzieci w Usingen. Musielismy nadłożyć trochę drogi, ale warto było! Maluszki miały wtedy 6 tygodni, były więc już całkiem spore, kontaktowe i bardzo wesołe. Dni były wtedy gorące, dlatego największą aktywność malce wykazywały rano i wieczorem. Miałe one do dyzpozycji cały ogród, w którym urządzony był prawdziwy plac zabaw, z namiotem, tunelem, kulkami, a nawet basenem :-) Spędziliśmy u szczeniaczków czwartkowy wieczór, cały piątek, a w sobotę musielismy się niestety pożegnać.
Oj ciężko mi to przyszło i przyznam szczerze, że łza zakręciła mi się w oku... Malce były naprawdę przesłodkie, nastawione na człowieka i przytulaśne. Bianka wykorzystała naszą obecność i zrobiliśmy maluchom pierwsze wystawowe fotki. Większość z nich spisała się pięknie i prężyła się niczym stare ringowe wyjadacze :-) Właściwie tylko chłopiec "bez koloru" bardziej zainteresowany był spaniem niż danonkiem i jakimiś tam fotkami :-)
A jak tata Arville reagował na swoje dzieci? Hmmm... tata osaczony przez małe piranie uciekał od nich jak najdalej :-)
Jakoś nie bardzo odpowiadało mu, kiedy ząbki jak igiełki wbijały się w jego podbrzusze szukając mleczka. Bardzo dziękujemy raz jeszcze Biance i jej rodzinie za gościne i za to, że tak cudownie opiekowali się szczeniaczkami! Mamy nadzieję, że niedługo będziemy mogli znów zobaczyć choć kilkoro dzieci.